Już w wakacje łatwo było dostrzec, że w Bukówcu coś się święci. Na początkach wsi pojawiły się duże tablice informujące o zjeździe bukówczan. Murarze stawiali płot i układali bruk przy czerwonej szkole.
Jednak prace przygotowawcze pełną parą ruszyły po rozpoczęciu roku szkolnego. W środę ktoś malował 3-metrowe rzeźby grajków w centrum Bukówca. Dzieci do szkoły szły z motykami i jeszcze w czwartek męczyły się z chwastami, które miały być usunięte z boiska do gry w piłkę ręczną. Też w środę noc zastała kilkunastu mężczyzn zakładających zegar na wieży strażackiej.
W piątek i w sobotę w szkole wrzało jak w ulu. Każda para rąk przydała się do pracy. Nauczyciele, uczniowie, rodzice zapinali zjazd na ostatni guzik.
Długo oczekiwany dzień
Powodzenie imprez plenerowych w znacznym stopniu zależy od pogody. Poranne, niedzielne słoneczko mówiło jedno – zjazd musi się udać! Spotkanie bukówczan zaczęło się bardzo oficjalnie. Po południu, kilka godzin po uroczystej mszy świętej, wszyscy zebrali się pod słynną czerwoną szkołą, żeby odsłonić tablicę ku czci małych strajkujących, którzy w latach 1906-1907 nie wyrzekli się polskości. Organizatorzy zdawali sobie sprawę z tego, że dla większości ludzi część festynowa będzie atrakcyjniejsza niż odsłonięcie pamiątkowej tablicy. Nie spodziewali się dużej frekwencji. A tutaj – ku zdziwieniu wszystkich – przyszły rzesze ludzi. – Myślałam, że zmieścimy się wszyscy na chodniku, a okazało się, że nawet ulica była zapełniona – mówi dyrektor Zespołu Szkół w Bukówcu Górnym, Zofia Dragan. Ta duża frekwencja potwierdza słowa wójta Gminy Włoszakowice, że „to tutaj kultywuje się patriotyzm, pamięć o historii”. Wszyscy swoim przybyciem chcieli podziękować za bohaterską postawę uczniów bukówieckiej szkoły, postawę, której nie muszą się wstydzić.
A później było już mniej oficjalnie. Zanim nastąpiło odsłonięcie zegara, sołtys wsi, Teofil Dudzik, z księdzem kanonikiem Janem Górnym posadzili drzewko. Co prawda kapela w tym czasie przygrywała „Rośnie dąb nad wodą, listka mu się chwieją”, ale posadzony został buk – drzewko dla bukówczan tak ważne, że musiało znaleźć się w herbie wsi.
Jazda żółwikiem
Dokładnie o 14.58 nastąpiło odsłonięcie zegara na wieży strażackiej. Na 17 m wysokości wzbił się kosz z wójtem Gminy Włoszakowice, Stanisławem Waligórą, na czele, który symbolicznie zwiesił z zegara biało-czerwoną wstążkę.
- Przed wjazdem wójt mówi do mnie i Rysia Lipowego: A może byście sami pojechali? Bo ja będę miał cały dzień z głowy. Ostatnio jechałem taką drabiną w Lesznie i było mi bardzo niedobrze. A ja wójtowi na to: Proszę mi zaufać. Poprowadzę drabinę tak, jak dziewczynę do ołtarza – mówi operator kosza, Krzysztof Poprawski. Delikatnie, żółwikiem, czyli bardzo wolno, wjechali na górę. – Wójt nawet się nie zorientował, że już byliśmy przy zegarze. Był pod wrażeniem płynności jazdy. Jeszcze po całej imprezie mi dziękował – dodaje Krzysztof Poprawski.
Wszyscy uczestnicy zjazdu podziwiali samochód-drabinę, który ubogacił zjazd dzięki inicjatywie miejscowych strażaków. Bukówczanie na co dzień stykają się ze swoim wysłużonym samochodem strażackim, który czasami jak jest potrzebny, nie odpala. A tutaj takie cacko. Leszczyński samochód-drabina wydaje się bardzo bogaty, a w rzeczywistości jest to jeden z biedniejszych samochodów produkowanych w Niemczech. Bo był on wykonany właśnie w tym kraju i kosztował, bagatela, 180 tys. zł! Swój chrzest samochód miał w ostatni Nowy Rok. – Wysuw drabiny to 37m. Mało, ale na ostatnie piętro w Lesznie starczy – komentuje Krzysztof Poprawski, zawodowy strażak.
Uczestnicy zjazdu mieli możliwość wjazdu koszem i podziwiania Bukówca z góry. Oczywiście nie wszystkim się to udało, bo chętnych było zdecydowanie więcej, niż pozwalały na to fizyczne możliwości. Jednak i tak wjechało zdecydowanie więcej osób niż było w planie (na początku mówiło się o 2 członkach bukówieckich organizacji). Widoki były rewelacyjne. – Wszystko o Bukówcu wiedziałem, ale z tej wysokości go jeszcze nie widziałem – mówił zachwycony Stanisław Malepszak.
Długo oczekiwany dzień
Powodzenie imprez plenerowych w znacznym stopniu zależy od pogody. Poranne, niedzielne słoneczko mówiło jedno – zjazd musi się udać! Spotkanie bukówczan zaczęło się bardzo oficjalnie. Po południu, kilka godzin po uroczystej mszy świętej, wszyscy zebrali się pod słynną czerwoną szkołą, żeby odsłonić tablicę ku czci małych strajkujących, którzy w latach 1906-1907 nie wyrzekli się polskości. Organizatorzy zdawali sobie sprawę z tego, że dla większości ludzi część festynowa będzie atrakcyjniejsza niż odsłonięcie pamiątkowej tablicy. Nie spodziewali się dużej frekwencji. A tutaj – ku zdziwieniu wszystkich – przyszły rzesze ludzi. – Myślałam, że zmieścimy się wszyscy na chodniku, a okazało się, że nawet ulica była zapełniona – mówi dyrektor Zespołu Szkół w Bukówcu Górnym, Zofia Dragan. Ta duża frekwencja potwierdza słowa wójta Gminy Włoszakowice, że „to tutaj kultywuje się patriotyzm, pamięć o historii”. Wszyscy swoim przybyciem chcieli podziękować za bohaterską postawę uczniów bukówieckiej szkoły, postawę, której nie muszą się wstydzić.
A później było już mniej oficjalnie. Zanim nastąpiło odsłonięcie zegara, sołtys wsi, Teofil Dudzik, z księdzem kanonikiem Janem Górnym posadzili drzewko. Co prawda kapela w tym czasie przygrywała „Rośnie dąb nad wodą, listka mu się chwieją”, ale posadzony został buk – drzewko dla bukówczan tak ważne, że musiało znaleźć się w herbie wsi.